niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział III "Kashiro i Haruna"

                                   Gdy wyszli z pociągu musieli przejść do samego centrum miasta, gdzie mieli spotkać się z pozostałą dwójką drużyny.  Shiren od razu wydobrzała. Na jej twarzy był widoczny szeroki uśmiech, a jej oczy błysnęły radośnie.
- To na co jeszcze czekamy? Chodźmy! - krzyknęła, łapiąc zielonooką za rękę. Nawet nie zauważyła niepokoju na twarzy towarzyszki, która nadal była myślami przy tamtej tajemniczej postaci. Lifeas i Ryu w tym czasie bawili się w berka i prawie zawsze wygrywał Exceed. Przebiegli dość spory kawałek miasta, więc Midori mogła się przypatrzeć się wyglądowi okolicznych budynków. Wszędzie widziała różnorodne kwiaty, które dodawały miastu większy urok. Budowle też niczego sobie. Czerwone dachówki, kolorowe tynki... Dwa słowa: kolorowe miasto. Mijały właśnie bardzo ekskluzywną restaurację, gdy nagle jedno z okien zostało rozbite przez rzucone krzesło, które niestety trafiło niebieskowłosą w głowę. Zachwiała się, ale nie upadła. Po chwili z budynku wybiegły dwie, wysokie postacie. Jedna z nich (dziewczyna) miała długie, brązowe włosy z zielono-żółtymi pasemkami., które idealnie pasowały do jej ubioru takiego samego koloru. 
Natomiast drugą osobą okazał się chłopak o lekko szpiczastych włosach układające się na boki. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć jego bardzo charakterystyczny czerwony płaszcz i czarne buty z białymi paskami, które mocno rzucały się w oczy oraz czarne spodnie i koszulkę. Za tamtą dwójką wybiegł starszy mężczyzna z wąsem wrogo machając tasakiem w ręku.
- Zabiję! Zabiję! - rzucił tasakiem w stronę chłopaka. Ledwo udało mu się uniknąć draśnięcia. Facet już miał się na niego rzucić, gdy nagle spod ziemi wyrosły przed nim lodowe sople. Oszołomiony cofnął się kilka kroków i wtedy spostrzegł Shiren i Midori. Pierwsza z nich miała dłoń przyłożoną do ziemi, a wokół niej krążyła magiczna pieczęć koloru jasnoniebieskiego.
- Ty... - warknął na nią swoim grubym głosem - To twoja sprawka?!
-Moja - odparła spokojnie podnosząc się - Dlaczego atakujesz moich kompanów?
- "Kompanów?" - zdziwiła się Midori spoglądając na tamtą dwójkę - "Więc to oni?"
- Dlaczego? DLACZEGO?! ONI ROZWALILI POŁOWĘ MOJEJ RESTAURACJI! - zdenerwował się mężczyzna machając przy tym rękami.
- Ale przynajmniej nie musi pan już płacić haraczu tym skinhead'om - powiedział brązowowłosy chłopak - Właściwie skąd mieliśmy wiedzieć, że oni również są magami? Poza tym...
- Już wystarczy Kashiro - uciszyła go niebieskowłosa patrząc na niego groźnie, a następnie zwróciła się do właściciela lokalu - Gomen'nasai za nich, ale mieli dobre zamiary. Dzięki nim nie musi pan płacić tego wyłudzenia, czyż nie?
- Owszem, ale przez tych bachorówmoje dochody zaczną spadać! Jak ja ją teraz będę prowadził skoro połowa jest zniszczona?
- Na ile pan wycenia straty?
- Bo ja wiem. Będzie gdzieś z tak 560.000.
- Mam pomysł - wtrąciła się zielonooka nieśmiało - Czy mogę zobaczyć zniszczenia?
-Oczywiście, proszę za mną - weszli do budynku. W tym czasie Shiren podeszła do Kashiro i uderzyła go mocno w głowę.
- Baka! Coś sobie myślał rozwalając ten budynek? Jesteś jeszcze gorszy niż Natsu.
- Nie porównuj mnie do tego ognistego głupka! - rzekł nerwowo masując swój łeb - A co to za piękność z tobą przybyła? - spytał uśmiechając się. I znów poczuł uderzenie w to samo miejsce, tym razem od brązowowłosej - Aua! Haruna! A to za co?
- Za bycie takim egoistą! - ofuknęła go Haruna. Na jej czole pojawiła się pulsująca żyłka, a jej oczy płonęły żywym ogniem - Tylko spróbuj ją podrywać, a rozerwę cię na strzępy! A wracając do pytania Kashiro, kim ona jest? - spytała również niebieskowłosą. Shiren w szybkim skrócie opowiedziała o wczorajszym i dzisiejszym dniu. Po chwili wróciła Midori z wąsatym mężczyzną. Oboje byli uśmiechnięci.
- Udało nam się dogadać - odparła wesoło - Pan Yamato nie złoży skargi u naszego mistrza, jeśli nie oddamy pieniędzy na naprawę.
- Fajnie, ale skąd załatwimy  tyle kasy? - głowił się Kashiro.
-Wystarczy że będziemy pracować w restauracji przez 3 dni za darmo - powiedziała blondwłosa.
- Ale jak to? - krzyknął zrozpaczony chłopak - Ja się nie...- w tym momencie został przybity do ziemi przez wielkie cielsko szarego wilka.
- Oczywiście! To wspaniały pomysł! - pisnęła radośnie Haruna ukazując swoje śnieżnobiałe zęby - Kiedy zaczynamy?
- Od jutra o godzinie 8:00 - powiedział ich "pracodawca", ukłonił się i odszedł. Shiren podeszła do Midori i klepnęła ją w plecy.
- Dobra robota - uśmiechnęła się szeroko, po czym wskazała dłonią na brązowowłosych przyjaciół - Poznaj resztę naszej drużyny. To jest Kashiro Zama. Uważaj, to kobieciarz. Używa w walce magii Duszy Demonów, podobnie jak Mira. To jest Haruna Misaki. Jej magia to  roślinność. Jest naszym medykiem, zna się na miksturach, więc w razie czego możesz jej się czegoś spytać.
- Ohayo, miło mi was poznać! Midori jestem - przywitała się uśmiechając się szeroko.
- Ohayo - odpowiedziała tylko Haruna, ponieważ Kashiro nadal leżał pod wilkiem. 
                               W końcu wszyscy zebrali się i udali do swojego pensjonatu "Pod czarodziejskim kwiatem". Każdy dostał klucz do swojego pokoju, chociaż chłopak chciał dzielić do razem z Misaki, przez co po raz kolejny w tym dniu dostał po głowie. Każde pomieszczenie było takie same. W każdym było wielkie posłanie, biurko, szafa i komoda, które były wykonane z drewna białej brzozy. Ściany lekko żółtawe z namalowanymi kwiatami dodawały temu miejscu bardziej dziecinną atmosferę. Pokój niewielki, z dużym oknem i balkonem wychodzącym na rynek. Midori niemal od razu rzuciła się na łóżko, a Ryu ułożył się pod nim. Leżała teraz na plecach wbijając wzrok na sufit. Nie mogła przestać myśleć o tym człowieku, który rano w pociągu uratował jej życie. Właściwie dlaczego jej pomógł? Przecież jej nie znał! Może... Nie! To niemożliwie! Kurna! Dlaczego ona straciła pamięć? Dlaczego? Co się stało? Kim jest? KIM  ONA JEST?! Nawet nie wiedziała kiedy z jej oczu zaczęły znowu plynąć łzy. Schowała głowę w poduszkę. Szlochała przez dłuższy czas, dopóki nie zasnęła. Wtem do pokoju ktoś wszedł. Ryu wyczołgał się spod łóżka i spojrzał na postać. Zaczął machać ogonem i cichutko szczekać? Ciemna postać pogłaskała go po łbie wesoło.
- Miło cię znowu widzieć, stary - szepnął cicho, jak się okazało, chłopak. Skierował się ku łóżku i pochylił się nad śpiącą dziewczyną. Delikatne zabrał z jej twarzy niesforny kosmyk jej jasnych włosów za ucho.
- Ciebie też miło widzieć...-powiedział równie cicho, po czym ruszył w kierunku drzwi.
                              Akurat Shiren chciała iść do Midori, by spytać się, czy czegoś nie potrzebuje, gdy zauważyła wysoką postać wychodzącą z pokoju przyjaciółki.
-"N-Niemożliwe!" - pomyślała dziewczyna z przerażeniem -" Czy to..."
*
*
*
HA! Skończyłam! Wiem, że pewnie kilka osób mnie zabije za przerwanie w takim momencie, ale nie umiałam się powstrzymać XD. Skoro rozdzialik skończony to może małe co nie co w postaci konkursu.
Odpowiedz na pytanie:
Kim jest zakapturzona postać?
Żeby było łatwiej dodam kilka podpowiedzi:
- jest ona w mandze, jak i w anime,
- jest płci męskiej XD
- ma znak Fairy Tail, ale nie jest (była) w gildii.
- zawsze nosi ze sobą bardzo charakterystyczną rzecz (nie powiem jaką, bo wszyscy zgadną!)

Odpowiedzi zostawić w komentarzu, a konkurs trwa do ukazania się IV rozdziału. Ogłoszenie wyników w V rozdziale.
Powodzenia!

środa, 21 listopada 2012

Rozdział II "Nowa drużyna"

                             Rano gildia Fairy Tail jak zwykle tętniła życiem. Wszyscy wesoło rozmawiali, pili piwo lub inne napoje, czy też grali w karty. Jeszcze nikt nie wiedział o znalezionej, rannej dziewczynie, nie licząc Shiren, Lifeas'a, Wendy i mistrza  Macarov'a. Gdy niebieskowłosa zeszła na dół, podeszła do niej Marvell.
- I co? Powiedziała coś? - zaprzeczyła ruchem głowy. Podeszły do staruszka, który siedział na blacie baru i popijał swoje ulubione piwo. 
- Mistrzu...- odezwała się, stojąc przed nim. - Myślę, że... ona straciła pamięć. - siwowłosy zaprzestał spożywania swojego trunku. Powoli odstawił je na blat i spojrzał na nią. Jego oczy wyrażały zadumę, w jakiej się pogłębił. 
- Hmm... - mruknął pod nosem - Wendy! A co z jej obrażeniami?
- Ogólnie nic poważnego jej nie dolegało, tylko jej prawa noga była bardzo zmasakrowana. Jeszcze trochę, a by ją straciła - dodała cicho. 
- Rozumiem - odparł równie cicho. Nadal miał zamyślony wyraz twarzy.
- Mistrzu. Uważam, że nie powinniśmy jej zostawić samej - powiedziała skośnooka uderzając pięścią w swoją otwartą dłonią - Nie w takim stanie.
- Masz stu procentową rację. Tylko musi ktoś jej pilnować - wziął swoje piwo i napił się.
- Ja to mogę zrobić z moją drużyną - zaproponowała. Przypatrzył jej się uważnie.
- Zgoda - odparł po chwili - Mam również dla niej propozycję.
Wtem ze schodów ktoś nieśmiało schodził. Spojrzeli w tamtą stronę. Stała tam obdarzona hojnie przez naturę temat ich rozmów w zielonej kiece. 
                              W tym czasie grupka młodych magów właśnie wracało z dworca do gildii. Składała się z dwóch, kłócących się chłopaków, czerwonowłosej wojowniczki oraz blondynki z małym, niebieskim kotkiem latający nad jej głową. Ich wzajemne krzyki dało się słyszeć w całej okolicy. Gdy weszli do gildii różowowłosy chłopak pobiegł w kierunku Shiren z płonącą pięścią.
- SHIREN! WALCZ ZE MNĄ! - krzyknął, unosząc ramię nad głowę. Wnet zatrzymał się kilka kroków przed nią, patrząc na zielonooką dziewczynę. Była wystraszona. Jej oczy raptownie powiększyły się, zaczęła drżeć. Cofnęła się kilka kroków w tył
- Kto to jest? - spytał nie odrywając oczy od niej.
- Nie wiemy. - odpowiedziała skośnooka. Chłopak szybkim krokiem szedł ku niej mając wyciągniętą rękę ( która się już nie paliła) w geście przywitania się.
- Ohayo! Miło cię pozna.... AJĆ!- nie dokończył zdania, gdyż poczuł przeszywający ból w okolicach brzucha. To dziewczyna ze strachu uderzyła go pięścią tak mocno,  że poleciał na równoległą ścianę ( robiąc WIELKĄ dziurę).
- Oh! - zauważając, co uczyniła, zaraz do niego podbiegła - Gomenne! Nic ci się nie stało?
- Auć! - syknął, masując się w głowę - Silna jesteś. Chyba siniak zostanie...
- Gomenne!
- Ah, w porządku. Nic mi nie jest. Natsu jestem, a ty? - spytał podnosząc się i obdarzając ją uśmiechem. Posmutniała. Spuściła głowę.
-J-Ja... - przełknęła głośno ślinę - Nie pamiętam...
Wszyscy w gildii zamilkli. Nie zręczna cisza. Nikt się nie odzywał. Każdy patrzył współczująco na skuloną blondynkę. Ciszę przerwał jej szloch. Jej gorzkie łzy kapały na drewnianą podłogę, a włosy zasłaniały jej czerwoną twarz.
- N-Nie pamiętam! Nie pamiętam... - powtarzała zdławionym głosem. Lucy, która przyglądała się tej scenie jak reszta podeszła do niej i przytuliła ją. Nieznajoma podniosła głowę i spojrzała na nią zdziwionym wzrokiem.
- Nie martw się - powiedziała spokojnym, melodyjnym głosem uśmiechając się do niej - Fairy Tail nie zostawi cię samą! Pomożemy ci! - wykrzyknęła wesoło. Do dziewczyn podszedł Salamander z bananem na twarzy i to uczynił to, co zrobiła jego przyjaciółka również objął nową i brązowooką jednocześnie.
- Zgadzam się! - następnie Shiren i Lifeas podeszli i wtulili się w tą gromadę. Cała gildia poszła w ich ślady krzycząc : "Pomożemy ci! Nie zostawimy! Możesz na nas liczyć!" itp.
"Nowa" słysząc te wypowiedzi popłakała się na nowo.
- Arigatou! Arigatou! - krzyknęła z uśmiechem na twarzy. Wszyscy zgodnie uśmiechnęli się do niej.
- Impreza na cześć nowo przybyłej! - krzyknął Makarov, unosząc swój kufel z piwem.
- Hai! - wszyscy nagle zaczęli się bawić na całego. Jak zwykle Natsu bił się Gray'em, Erza zajadała swoje ulubione ciasto truskawkowe, a Lucy gdzieś wsiąknęła. Do zielonookiej podeszła Shiren.
- Mam propozycję dla ciebie - rzekła lekko się uśmiechając - Co powiesz na przyłączenie się do mojej drużyny?
- D-Drużyny? - zdziwiła się propozycją - Ale ja przecież nie należę do gildii!
- A chcesz należeć do Fairy Tail? - spytała białowłosa Mirajane, podchodząc do dziewczyn.
- Bardzo bym chciała!
- Nie ma problemu. Powiedz tylko gdzie i jaki kolor ma mieć znak.
 Blondwłosa zastanowiła się chwilę, po czym odpowiedziała:
- Znak ma być pomiędzy moim lewym obojczykiem, a szyją i ma mieć kolor jasnoniebieski.
Poczuła mrowienie w okolicach szyji, by po chwili pojawił się tam znak gildii. Uśmiech wstąpił na jej twarz, oczy zaczęły się świecić. Ucieszyła się ogromnie. Nie jest już sama. Już nigdy nie będzie.
- To co? Zgadzasz się na wstąpienie do Drużyny Cienia? - spytała po raz kolejny niebieskowłosa.
- Hai! - krzyknęła "nowa" - Z przyjemnością!
- Cieszę się - wyszczerzyła się - Skoro już należysz do nas musisz poznać resztę drużyny. Niestety są oni na misji, więc możemy do nich pojechać, oki?
- W porządku  - odparła. 
- Tylko pytanie. Jak ty się nazywasz? Pewnie nie pamiętasz. Hmm... - zamyśliła się skośnooka. Co w takiej sytuacji zrobić? - Już mam! Od teraz będziesz miała na imię Midori.
- Midori? Dlaczego akurat tak? - spytała się blondynka.
- Ponieważ masz piękne, zielone oczy - odparła z uśmiechem.
- Midori... - takie imię otrzymała. Midori... Nawet ładnie. Będzie podkreślało jej oczy. Cudnie! Ma imię! Imię! Swoje własne imię!
Podskoczyła z uciechy. Wtem stanął przed nią jej towarzysz, wilk. Spojrzał na nią swoimi, dużymi złotymi oczami z niepewnością. Klęknęła przed nim, głaszcząc go po łbie.
- Gomenne. Nie pamiętam cię, ale skoro jesteś przy mnie, oznacza to, żeś ty jesteś moim przyjacielem... - spostrzegła obrożę z wyrytym napisem - ...Ryu.
Wilk, słysząc swe imię od właścicielki, polizał ją swoim szorstkim językiem jej policzek. Zaśmiała się, po czym wstała i spytała:
- Shiren, kiedy wyruszamy?
- Jak chcesz możemy od razu - odparła wzruszając ramionami.
- Oki. Tylko się przygotuję - już chciała wracać do pokoju, gdzie leżała, gdy ktoś ją zawołał.
- Hej! Poczekaj! - jak się okazało był to głos szkarłatnowłosej kobiety w stroju rycerza. Podeszła do Midori, z wyciągniętą ręką - Erza Scarlet.
- Midori - uścisnęła lekko jej dłoń, patrząc na nią zdziwiona.
- Słyszałam, że wyruszasz na misję, więc pomyślałam, że to może ci się przydać. - wyciągnęła rękę na bok, gdzie zaraz pojawił się magiczny krąg. Teraz brązowooka trzymała w swoich rękach 2,5 metrową halabardę zakończoną szerokim ostrzem z czerwoną wstążką. Podała ją dziewczynie.
- Masz - rzekła wciskając w jej dłonie broń - Przyda ci się. Ja i tak mam ich ze sto.
- J-Ja... Nie wiem, co powiedzieć.
- Nic nie mów, tylko wypróbuj ją. Na przykład, rozdziel tamtą dwójkę i uspokój sich - wskazała na bijących się Natsu i Gray'a.
- Ale... Nic im się nie stanie?
- Spokojnie. Są na tyle silni i szybcy, że powinni ją wyminąć - odparła Erza, puszczając jej oczko - Spróbuj.
Blondwłosa spojrzała na chłopaków, by po chwili ruszyć w ich kierunku z halabardą. Skoczyła w górę , unosząc ją nad swą głową i machnęła nią w nerwusów. Salamander i "Iceboy" kątem oka zauważyli ostrze zbliżające się w ich kierunku, więc szybko uskoczyli, a halabarda wbiła się w podłogę. Wszyscy w gildii przerwali swoje dotychczasowe czynności i zwrócili uwagę na toczącą się scenę. Midori wyjęła z podłogi swoją broń drzewcową i przyjęła postawę bojową. Jej wzrok wyrażał gotowość do walki. Natsu zapalił swoje dłonie.
- Ale się napaliłem - krzyknął w stronę dziewczyny, po czym ruszył w jej stronę. -  Karyū no Tekken! (Stalowe Pięści Ognistego Smoka).
Zielonooka zablokowała atak. Uderzyła Smoczego Zabójcę głowiną halabardy w brzuch, przez co znowu znalazł się pod ścianą.
- Teraz moja kolej! - Fullbuster uderzył pięścią w otwartą dłoń - Ransu, lit. Lansjer (Lodowe Tworzenie: Lanca) - kilkanaście lodowych lanc leciało w jej stronę, lecz nie przestraszyła się. Szybkim ruchem zniszczyła połowę z nich, a resztę wyminęła. Podbiegła do chłopaka, kopiąc go kolanem w brzuch i walnęła go pięścią w szczękę, w skutku biedak wbił się w dach małej tawerny. Członkowie gildii byli pod wrażeniem. Mają teraz w swoich szeregach "drugą Erzę".
- Gomen'nasai, Natsu-san, Gray - san - ukłoniła się w stronę różowowłosego, który trzymając się za brzuch, wstał z pomocą Heartfilli - Ale nie mogłam znieść razem z Erzą-san waszych bójek, więc gomen'nesai jeszcze raz.
Gray został złapany przez rosłego mężczyznę o białych, postawionych włosach i z blizną pod prawym okiem. Można było zauważyć podobieństwo pomiędzy Mirą a nim.
- Wygrana dziewczyny jest takie męskie! - krzyknął na całe gardło uśmiechając się szyderczo do chłopaków.
- Chcesz się bić?!  - spytał Natsu, lecz zaraz zamilkł widząc złowrogie spojrzenie Erzy. Szkarłatnowłosa podeszła do zwyciężczyni i odparła:
- No,no! Nie wiedziałam, że jesteś taka silna.
- Ja też o tym nie wiedziałam do teraz - powiedziała Midori uśmiechając się - To jak Shiren-san? Idziemy?
- Idziemy. Chodź Lefi! Chodźmy dołączyć do reszty drużyny.
- TAK! - ucieszył się Exceed, podlatując do drzwi- Na co czekamy?

                                     Dosłownie po 15 minutach cała czwórka przyjaciół (wilk też się wlicza!) znajdowała się w pociągu, który jechał w stronę stolicy Królestwa Fiore. Biedna Shiren, która jak Natsu cierpiała na chorobę lokomocyjną, leżała w przedziale cała zielona i jęczała. Żal zrobiło się Lifeas'owi, więc by ulżyć przyjaciółce w cierpieniu wystawił jej głowę za okno. Dziewczynie trochę lepiej sprawiło czyste powietrze. W tym czasie Ryu spał na podłodze cichutko pochrapując. A Midori wyszła z przedziału do baru (tak, w tym pociągu był bar!), by przynieść towarzyszce trochę wody. Gdy weszła od razu zauważyła grupę mężczyzn, którzy byli już podpici i śpiewali po pijaku jakieś głupie teksty o panienkach, oraz zakapturzoną postać siedzącą naprzeciw wejścia. Cichutko podeszła do barmana tak, by pijący panowie jej nie zauważyli:
- Dzień dobry, czy można poprosić o butelkę wody? Moja przyjaciółka źle się czuję i jest bardzo spragniona.
- Oczywiście - odrzekł barman, podając jej poproszony o nią produkt. Widząc, że dziewczyna chce zapłacić pokiwał przecząco głową - Proszę nie płacić! To na koszt firmy.
- Oh, arigatou. - podziękowała i już chciała wyjść, gdy nagle została złapana przez jednego z pijanych facetów za ramię.
- Hej ślicznotko! - przywitał się nachylając się w stronę jej twarzy. Czuć było od niego zapach alkoholu i papierosów - Może byś tak z nami się zabawiła, co?
- Proszę mnie puścić! - warknęła zielonooka posyłając mu wrogie spojrzenie. On sięjednak tym nie przejął. Przygwoździł dziewczynę do ściany, oblizując swoje wargi.
- Oj no, nie bądź taka - powiedział głaszcząc ją po policzku - Zabaw się z nami.
- Nie mam ochoty!
- Nie ty tutaj decydujesz! - chciał już ją pocałować, gdy poczuł szarpnięcie od tyłu. Okazało się, że zakapturzony mężczyzna (jak się okazało po posturze) podszedł do nich i wyrwał go od przestraszonej dziewczyny.
- Uciekaj! To już wasz przystanek! - powiedział głośno nie patrząc na blondwłosą. Midori szybko pobiegła po przyjaciół i razem wyszli z pociągu. Nie powiedziała im o incydencie w barze. Miała tylko nadzieję, że tamtemu nic się nie stało.

piątek, 16 listopada 2012

Rozdział I "Nieoczekiwane spotkanie"

                    Był ciepły, jesienny zmierzch X791 r. Las niedaleko miasta Magnolia wyglądał bardzo zjawiskowo. Mienił się różnorodnymi kolorami liści, które tańczyły razem z wiatrem. Słońce już znikało poza horyzontem oświetlając duże kłęby chmur zbierające się nad miastem. Niebo zaczęło przybierać bardziej granatowy kolor od wschodu, dając do zrozumienia, że zbliża się pora nocy. Przez leśne ostępy przedzierały się dwie postacie. Jedna z nich to była dziewczyna średniego wzrostu. Od razu w oczy rzucały się jej włosy. Niebieskie z fioletowo-czarnymi końcówkami sięgające do ramion.Lazurowe oczy z ukośnymi źrenicami były wbite w ziemię. Miała zarzucony na siebie niedbale czarny płaszcz, zasłaniający całe jej ciało. Drugą postacią okazał się mały, fioletowy kot o przeraźliwie czerwonych oczach. Wyglądał tak, jakby rozmyślał nad czymś przez dłuższy czas. Spojrzał w niebo. Jeszcze kilka słabych promieni słońca przedzierało się przez obłoki chmur. Westchnął cicho i przeniósł wzrok na towarzyszkę.
- Nie martw się, Lifeas - rzekła nadal mając wzrok wbity w ścieżkę, po której szli.- Jakoś się wszystko ułoży. Życie toczy się w swoim tempie i trzeba za nim nadążyć. Więc ogon do góry! 
- Skąd to wiesz? - spytał patrząc się na nią swoim szklanym spojrzeniem - Przecież...
- Czuję to. Że nasza przyszłość będzie zupełnie inna, niż przeszłość. Trzeba tyko nie oglądać się za siebie. I nie gap się na mnie w taki sposób! Uśmiechnij się - posłała mu swój uśmiech ukazując białe zęby z parą kłów. Po chwili Lifeas uczynił to samo - No widzisz? Od razu inaczej wyglądasz. Tak bardziej radośnie. I właśnie takiego cię lubię.
- Shiren. A co by się stało, gdyby...
- Proszę cię. Zakończmy ten temat. To koniec. Rozumiesz?
- Hai!
- No. To dobrze...! - nagle zza krzaków wyskoczyło coś dużego i szarego. Lifeas w jednej chwili znalazł się za skośnooką, mając tylko wystawiony łebek i  trzęsąc się niemiłosiernie ze strachu. Shiren tylko stała wpatrzona w ową istotę. Był to bowiem  wielki, srebrnoszary wilk o nienaturalnie  jaskrawych oczach. Z pyska zaopatrzonego w ostre zęby wydobył się nieprzyjemny charkot. Kot pisnął z przerażenia i całkowicie zniknął za dziewczyną. Ona ani nie drgnęła, jednak po chwili rzekła do przyjaciela:
- No już, spokojnie. Nie zrobi nam krzywdy.
- S-Skąd... - głos kotka drżał.
- Widzę to w jego oczach - odparła. Wilk zaczął niecierpliwie kręcić się w kółko, aż w końcu zniknął znowu w krzakach. Niebieskowłosa ruszyła biegiem za nim.
- Oy! Shiren! Dokąd idziesz? - krzyknął kotek widząc oddalającą się towarzyszkę. Nie odpowiedziała, tylko przyspieszyła. Czuła słaby zapach czyjegoś ciała. Usłyszała zbliżające się słabe bicie serca. Ludzkiego serca. Była niedaleko. Jeszcze bardziej przyspieszyła, doganiając wilka.
                         Po chwili znaleźli się na otwartej przestrzeni. Wszędzie rosła wysoka trawa, która sięgała jej do pasa. Wilk ruszył przed siebie. Dziewczyna ruszyła za nim na środek polany, gdzie stało stare, spróchniałe drzewo. Zwierzę podbiegło pod pień, gdzie leżała npostać . Szturchnął ją w ramię i przy braku reakcji z jej strony zaskomlał żałośnie. Shiren podeszła powoli do nich i odwróciła tego, kogoś w swoją stronę. Była to jasnowłosa dziewczyna, ubrana w skąpą sukienkę (jeśli można tę szmatę nazwać ubraniem) Na całym jej ciele widniały siniaki i rany cięte, jakby ktoś ciął ją bez przerwy. Nie mogła zbytnio przyjrzeć się jej dokładnie, miała za mało czasu. Puls bowiem tej osoby zanikał. Powoli i ostrożnie wzięła ją sobie na plecy i udała się w stronę powrotną. Na skraju lasu spotkała swojego przyjaciela.
- Shiren! - krzyknął, widząc, kogo nosi na plecach - Co jej jest?
- Nie wiem, Lefi - odparła, nie zatrzymując się - Ale mamy bardzo mało czasu. Szybko! Leć do gildii i przywołaj Wendy! Migiem!
- Hai! - odkrzyknął. Aktywował swoje białe skrzydła i odleciał. Ona tymczasem ruszyła biegiem na północ.

                           * Znowu otaczała ją ciemność. Nicość. Była tam sama. Znowu. Dlaczego ona żyje? Dlaczego nie umarła? A może umarła? Czyżby nie uciekała? Poobijana, pokaleczona? Przed TYM. Znowu usłyszała wołanie:
- Okami! Okami! Okami!
Wołanie nasilało się z każdą chwilą. W końcu wyłoniła się jakaś postać. Ta sama postać. 
- Okami! Okami! Okami!
Poczuła ciepło, płynące od niej. Zaczęła iść w jej kierunku.
- Kim jesteś? - spytała. Postać odwróciła się do niej plecami. Chciała iść. - POCZEKAJ! POMÓŻ MI! - krzyknęła, gdy w tej samej chwili błyskawica uderzyła w ową postać powodując  zbudzenie się ze snu...*

                              Powolutku otworzyła oczy. Z początku nie mogła przyzwyczaić do panującej w pomieszczeniu jasności, więc zamknęła je szybko. Usłyszała, jak ktoś wchodzi do pokoju. Szuranie krzesłem. Położenie czegoś na stoiku obok łóżka, gdzie leżała. Bała się. Jeśli to...
Z powrotem uchyliła powieki ukazując światu swoje jaskrawe, zielone tęczówki. 
- Widzę, że masz się już lepiej. - spojrzała na osobę, która siedziała na taborecie przy jej łóżku. Charakterystyczną cechą jej były niebieskie włosy z kolorowymi pasemkami i jasnoniebieskie oczy - Jak się czujesz?
- D-Dobrze, arigatou. - odparła z lękiem - Kim ty jesteś?
- Nazywam się Shiren... znalazłam cię wczoraj w lesie...
- W lesie? Dlaczego tam?
- Co, dlaczego tam?
Blondwłosa zamilkła. Usiadła na łóżku i cicho syknęła. Dopiero teraz zauważyła bandaże, zasłaniające prawie całe  jej ciało. W niektórych miejscach jeszcze widniała krew.
-  Co mi się stało? - spytała podnosząc głowę.
- Myślałam, że to ty mi powiesz - Shiren podniosła się ze swojego miejsca - Jak będziesz się lepiej czuła, zejdź na dół. Musisz pogadać z moim mistrzem.
- M-Mistrzem?
- Tak, tylko się ubierz. Szmaty, które miałaś na sobie były do wyrzucenia, więc na razie musisz chodzić w tym - otwarła najbliższą szufladę, wyjęła z niej zielonożółtą sukienkę i rzuciła w jej stronę - Czekam na dole.- dodała i wyszła z pokoju. Zielonooka podniosła sukienkę. Przyjrzała się jej uważnie. Nawet ładna. Szybko ją ubrała i spojrzała na siebie w lustrze. Pasowała idealnie. Sięgała jej do kolan, miała długie rękawy i duży dekolt. Po chwili poczęła szukać jakiegoś obuwia, ale nie znalazła. W końcu postanowiła iść bez butów. Nacisnęła klamkę i zeszła na dół.
*
*
*
Ohayo Minna! To jest mój drugi blog na temat Fairy Tail, troszkę podobny do tego pierwszego, tyle że pojawią się nowe postacie. Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu.

Sunna i Mia :)